Wtorek 10 stycznia 2021 poniekąd zapisał się na kartach historii mediów. Albo wręcz przeciwnie, trudno mówić o tym, że się zapisał, skoro witryny internetowe, gazety, audycje radiowe, programy informacyjne w telewizji właściwie wygasły. Strajk Mediów związany z nowym projektem ustawy Prawa i Sprawiedliwości dotyczącym nowych podatków nakładanych na te podmioty. Jaki był ten dzień i dlaczego jednak szukam pozytywów?
Zacznę może od tego, dlaczego uważam, że krzyk wielu mediów był na wyrost. Po pierwsze, gdzie były wszystkie duże media wcześniej, kiedy rząd nakładał kolejne daniny i podatki pod różnymi pretekstami, oczywiście, najczęściej z przyczyn kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa? Wszystkich nowych podatków w czasie rządzenia Prawa i Sprawiedliwości mamy już blisko 50! Oczywiście były nazywane różnymi synonimami. Ale to jednak podatki. Dlaczego wcześniej media nie buntowały się w sposób bardziej stanowczy? Wiedzieliście, że tych podatków było aż tyle? Nie? No właśnie… bo temat nie był nagłaśniany, a spośród ugrupowań politycznych, właściwie tylko Konfederacja mówiła o tym głośno. Ona jednak w mediach głównego nurtu jest mocno wyciszana.
Po drugie, duże podmioty medialne jak np. właściciel Onetu czy Newsweeka, czyli niemiecka grupa Ringier Axel Springer z nowym podatkiem sobie poradzi. Wiadomo, jakieś straty będą. Aczkolwiek, jeśli ktoś na tym ucierpi, to nie niemiecki potentat na rynku mediów, ale postronny, podrzędny dziennikarz w Polsce, który i tak już zarabia grosze. To rzeczywiście jest absurdalne. Bądźcie spokojni, ani TVN, ani Ringier czy podmioty typu WP, nie odczują tego zbytnio. Oczywiście, sam fakt propozycji tego podatku jest głupi i nierozsądny, ale płacz gigantów mnie śmieszy. Swoją drogą, Wirtualna Polska podeszła do tematu chyba najrozsądniej, bo owszem, pojawiły się komunikaty o Strajku, ale jakieś treści jednak mogliśmy zobaczyć na ich witrynie. Dobre i to. Szacunek. Poza tym, podatek dotknie też TVP. Czy jest zatem taki straszny, skoro rząd nasyła go również na swoich ludzi i swoje kanały propagandowe?
Do czego przydał mi się protest? Przez cały dzień nie przeczytałem żadnego artykułu w Internecie, żadnej informacji dotyczącej koronawirusa, szczepień, braku szczepionek. Nie usłyszałem w radiu wypowiedzi polityka, kolejnych mądrości rządzących i jeszcze większych filozoficznych wywodów opozycji. Nie obejrzałem żadnego programu, w którym dziennikarz wymądrza się na ulubione tematy.
Wiecie co? Niesamowita ulga. Jeden dzień pięknego detoksu od mediów i właściwie od samego Internetu. Wchodziłem tylko tam, gdzie chciałem i do czego miałem dostęp. Bo informacje, rzecz jasna, są nam potrzebne. Dobrze wiedzieć, co dzieje się na świecie. No właśnie, ale przecież media głównego nurtu narzucają nam swoje wybrane treści. Więcej zatem szukajmy. Neutralności i wyboru. Nie spodobało mi się tylko to, że strajkował również NC+, gdzie mam wykupiony abonament. Chciałem bowiem obejrzeć mecz Pucharu Anglii…
Mało tego. Uświadomiłem sobie, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od Onetu, Interii, WP czy innych tego typu witryn. Uzależnieni od newsów, artykułów, treści głównego nurtu. Od czytania rzeczy, od których właściwie nie stajemy się ani trochę mądrzejsi. Robimy to, bo jesteśmy ciekawi, który polityk się skompromitował, co tym razem powiedział. Robimy to, bo mimo wszystko chcemy sprawdzić, co zrobiła Wieniawa, Wojewódzki czy inny Wiśniewski. Sprawdzamy nadal statystyki koronawirusowa, choć niby nas to nie interesuje. Wchodzimy w artykuły o braku szczepionek, albo o tym, że jednak ten proces idzie w dobrym tempie – zależnie od mediów i nurtów. Po co? Bo chcemy albo podważyć opinię innych, a swoje racje udoskonalić, poczuć się dowartościowanym. Przecież, skoro media tak piszą, to mają rację, prawda? Przez jeden dzień wyleczyłem się z tego. Mam nadzieję, że na długi czas. Teraz to ja będę decydował. Przynajmniej w pewnym zakresie.
Pamiętajcie, wszystko zależy od punktu widzenia i pozycji siedzenia. W tym wypadku, od polityki danej grupy medialnej. Myślicie, że Onet jest obiektywny, a Interia nie? A może na odwrót? Że media są takie wolne, o czym tak bardzo wczoraj krzyczały? A może wolicie Polsat od TVN-u, bo niby nie tacy partyjni? Nic bardziej mylnego. Nie są wolne, bo często dodają to, co zgodne z linią wydawcy, grupy medialnej, korporacji, bogatego magnata.
Pamiętacie Jamesa Bonda i Elliota Cartera z filmu „Jutro nie umiera nigdy”? Wiadomo, jak to z Bondem, fabuła może i jest przerysowana. Ale film pokazuje sporo prawdy. Media nie są wolne i nigdy nie były. Co gorsze, wszystko idzie w jeszcze gorszym kierunku. Nie uważam, że podatki na nie nakładane to dobra droga. Zwłaszcza na te mniejsze, lokalne, często mimo wszystko z głównymi udziałami w Polsce – to naprawdę może być cios i nóż dla takich podmiotów. Ale krzyk wielkich korporacyjnych mediów jest na wyrost. Po prostu. I jeszcze raz apel – protestujcie też w innych przypadkach. Kiedy inne podatki niszczą też inne branże. A nie dopiero wówczas, gdy coś dotyka was. Bo najłatwiej uciekać w tematy pospolite o pandemii, którą wszyscy żyją. Tylko, że inne rzeczy gdzieś uciekają. Równie ważne dla naszej przyszłości.